Po jego śmierci przez kilka tygodni nad grobem świeciła jasna łuna

Za życia zadziwiał umiłowaniem pustelniczego życia, uwielbiał modlić się w ciszy i w samotności, a ponad wszystko kochał Eucharystię. Po jego śmierci przez kilka tygodni nad jego grobem świeciła jasna łuna, a dwukrotna ekshumacja potwierdziła, że jego ciało zachowuje się w doskonałym stanie i ma temperaturę żywej osoby. Do dziś jego cudowne wstawiennictwo widoczne jest w licznych świadectwach uzdrowienia. W kalendarzu ogólnopolskim 28 lipca wspominamy o. Szarbela Makhloufa, niezwykłego libańskiego zakonnika.

Św. Charbel – Jusuf Antun Machluf urodził się 8 maja 1828 roku w ubogiej rodzinie chrześcijańskiej. Gdy był jeszcze dzieckiem, wyróżniał się wielką pobożnością, lubił się modlić, zwłaszcza w ciszy i samotności. Duży wpływ na rozwój jego wiary mieli wujowie, którzy byli zakonnikami – podziwiał ich ascetyczny styl życia. Mając 23 lata został zakonnikiem maronickim i przyjął imię Szarbel. Odbył studia teologiczne i został wyświęcony na kapłana.

Jako młody ksiądz był świadkiem okrutnego wydarzenia – około 20 tys. chrześcijan zostało wymordowanych przez miejscowych muzułmanów i druzów. Szarbel pomagał uciekinierom oraz bardzo dużo modlił się i pościł, chcąc oddać te praktyki jako pokutę i wynagrodzenie za popełnione zbrodnie. Prosił Boga o wybaczenie i miłosierdzie dla morderców. Był przekonany, że najlepszy sposób, by zmienić świat, to zmienić najpierw siebie – uświęcić siebie przez zjednoczenie z Bogiem.

Mieszkał przez kilkanaście lat w klasztorze, a potem przeniósł się do niedalekiej pustelni i tam spędził 23 lata swojego życia. Gdy jakiś zakonnik chciał oddać się życiu pustelniczemu, przełożeni bardzo wnikliwie musieli rozeznać, czy to właściwe dla niego powołanie, ponieważ była to decyzja na całe życie. Szarbel prowadził niezwykle ascetyczny i wymagający tryb życia. Większość czasu spędzał na modlitwie i praktykach religijnych, poszcząc i umartwiając się. Nosił pod habitem włosiennicę, spał kilka godzin na dobę, jadł jeden skromny posiłek w ciągu dnia. Każdy jego dzień skupiał się wokół Eucharystii, którą odprawiał w kaplicy pustelni. Przygotowywał się do niej bardzo długo, a po jej zakończeniu jeszcze 2 godziny trwał na modlitwie dziękczynnej. Bardzo lubił też adorować Najświętszy Sakrament i czytać Pismo święte. – Odkrył, że Bóg dla Niego jest wszystkim, a potem konsekwentnie wprowadzał to w życie. Nie przemawiał, nie nauczał, nie pisał. Ukrył siebie w całkowitym milczeniu, by nie przysłaniać dzieła Bożego – mówi o św. Szarbelu o. Mariusz Wójtowicz, karmelita bosy.

Szarbel mieszkał na osobności z dwoma innymi pustelnikami. Wychodził tylko do klasztoru po posiłki dla siebie i dla nich – klasztor był oddalony od pustelni o ok. 20 minut drogi. – Był to niezwykle inteligentny i mądry zakonnik, doskonale przestrzegał reguły zakonnej, odmawiał zaszczytnych funkcji. Wspominany był jako opanowany, cierpliwy, spokojny, nigdy nie narzekał i nie był smutny czy znudzony. Wybierał zawsze to, co trudniejsze – mówi o Szarbelu o. Mariusz Wójtowicz OCD. Jak wyjaśnia karmelita, o. Szarbel uwielbiał ciszę, ale nie był aspołeczny. Nie mówił, tylko odpowiadał na pytania, jeśli było to konieczne, w myśl zasady „Mów tylko wtedy, gdy Twoje słowa są mądrzejsze od Twojego milczenia”.

Jasna łuna

Szarbel zmarł w Wigilię Bożego Narodzenia 1898 roku, tydzień po tym, jak doznał udaru mózgu w czasie odprawiania mszy świętej. Miał wtedy 70 lat. Jego ciało, ubrane w habit, zgodnie z tradycją zakonu pochowano niezabalsamowane, w grobie bez trumny na klasztornym cmentarzu.

Po pogrzebie nad grobem Szarbela ukazała się jasna łuna, która utrzymywała się przez kilka tygodni. Z tego powodu szybko do tego miejsca zaczęli przybywać wierni z różnych miejsc. Co ciekawe okazało się też, że ciało zakonnika mimo upływu czasu wciąż jest w doskonałym stanie, zachowuje elastyczność a nawet temperaturę ciała żywej osoby. Było ono też pokryte wydzieliną, którą określano jako mieszaninę potu i krwi. Po umyciu i przebraniu ciało Szarbela przełożono do drewnianej trumny i pochowano w kaplicy klasztornej.

Kult Szarbela rozwijał się bardzo szybko. Niespełna 30 lat po jego śmierci Kościół maronicki zaczął starania o uznanie go błogosławionym. Kościelna komisja dokładnie badała ciało zakonnika w roku 1927 i później w roku 1950. Drugie badanie było podyktowane niezwykłym zjawiskiem – z kamiennego grobowca, w którym był pochowany Szarbel, zaczęła wydobywać się lepka ciecz – podobna do tej, jaką zauważono niedługo po pogrzebie zakonnika. Kiedy otworzono trumnę, ponownie okazało się że ciało Szarbela jest zachowane w doskonałym stanie, ma temperaturę i elastyczność żywej osoby. Dobrze zachował się także humerał, którym była okryta twarz świętego i na którym odbił się jego wizerunek. Grób w Annaya stał się miejscem jeszcze liczniejszych pielgrzymek.

Na to miejsce przybyli także maroniccy zakonnicy, prosząc Szarbela o wstawiennictwo i opiekę. Na zakończenie tej pielgrzymki postanowili zrobić sobie wspólne zdjęcie. Po wywołaniu okazało się, że na fotografii widać jeszcze jednego zakonnika – współbracia mieszkający w Annaya rozpoznali w nim o. Szarbela. Zdjęcie to obiegło świat, a eksperci ocenili, że nie ma tu możliwości fotomontażu czy oszustwa. Dzięki fotografii możliwe było przygotowanie wizerunku kanonizacyjnego Szarbela.

Nie było to jedyne niezwykłe wydarzenie związane z Charbelem. Do dziś pojawiają się świadectwa uzdrowienia za wstawiennictwem tego libańskiego świętego. 15 lat niesamowitym wydarzeniu, które doprowadziło do kolejnej ekshumacji, papież Paweł VI ogłosił libańskiego zakonnika świętym. Uczynił to na zakończenie Soboru Watykańskiego II, w 1965 roku. 12 lat później Szarbel został kanonizowany. Dziś do grobu Szarbela przybywają licznie pielgrzymi z całego świata. W Polsce można spotkać jego relikwie w dwóch miejscach w Krakowie: w kościele pw. Św. Krzyża i w Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach. W kościele pw. Św. Krzyża w Krakowie 30. dnia każdego miesiąca po Eucharystii odbywa się błogosławieństwo olejem św. Szarbela.

Modlitwa:

 

Święty Ojcze Charbelu, który wyrzekłeś się przyjemności światowych i żyłeś w pokorze i ukryciu w samotności eremu, a teraz przebywasz w chwale nieba, wstawiaj się za nami. Rozjaśnij nasze umysły i serca, utwierdź wiarę i wzmocnij wolę. Rozpal w nas miłość Boga i bliźniego. Pomagaj w wyborze dobra i unikania zła. Broń nas przed wrogami widzialnymi i niewidzialnymi i wspomagaj w naszej codzienności. Za Twoim wstawiennictwem wielu ludzi otrzymało od Boga dar uzdrowienia duszy i ciała, rozwiązania problemów w sytuacjach po ludzku beznadziejnych. Wejrzyj na nas z miłością, a jeżeli będzie to zgodne z wolą Bożą, uproś nam u Boga łaskę, o którą pokornie prosimy, a przede wszystkim pomagaj nam iść codziennie drogą świętości do życia wiecznego. Amen.

os, KAI, dumanie.pl/Stacja7

Źródło: Stacja 7