W nocy z piątku na sobotę 14 września wyruszyła na Białoruś prawie czterdziestoosobowa grupa pielgrzymów chcących poszukać śladów ojczystej historii, zobaczyć strony rodzinne, m. in. Adama Mickiewicza, Elizy Orzeszkowej, Tadeusza Kościuszki oraz Czesława Niemena.

Pięciodniową wyprawę rozpoczęliśmy mszą świętą w naszym kościele, a po 8 godzinach jazdy autokarem Biura Turystycznego Kaiser Tour dotarliśmy do przejścia granicznego w Kuźnicy. Wcześniej jeszcze wstąpiliśmy do dwóch Sanktuariów: w Sokółce i w Świętej Wodzie. Pierwsze znane jest z Cudu Eucharystycznego, a w drugim powstała tzw. Góra Krzyży, na wzór tej w Szawlach na Litwie. Można tu także wejść do skalnej groty i przemyć oczy wodą z cudownego źródełka.

Gród nad Niemnem

Pierwszym punktem na trasie naszej wędrówki po Białorusi było Grodno, a w nim miejsca nierozerwalnie związane z polską historią. Stary Zamek – główna rezydencja króla Stefana Batorego. To tutaj monarcha przygotowywał się do kolejnych wojen z Moskwą i spędził ostatnie miesiące życia. W Starym Zamku, pozostającym w stanie permanentnej odbudowy, zwiedziliśmy muzeum, w którym obok prehistorycznych okazów kości mamutów znalazły się wizerunki polskich królów, przywódców powstania styczniowego oraz pamiątki po Elizie Orzeszkowej, Adamie Mickiewiczu i Tadeuszu Kościuszce.

W pobliskim Nowym Zamku ostatni król Polski, Stanisław August Poniatowski, podpisał 25 listopada 1795 r akt rezygnacji z tronu. Zachowało się nawet biurko pamiętające ten tragiczny moment.

Grodno zwiedzaliśmy z miejscowym przewodnikiem, panem Edwardem, który towarzyszył nam podczas całej pielgrzymki po białoruskiej stronie granicy i przepiękną polszczyzną z kresowym, śpiewnym akcentem opowiadał o historii i teraźniejszości tych ziem. Musieliśmy przypomnieć sobie pisownię rosyjskich bukw, bo wszystkie nazwy ulic czy miejscowości pisane są grażdanką, a językiem rosyjskim posługiwali się przewodnicy w muzeach. W Grodnie jeszcze zobaczyliśmy niedawno odrestaurowaną synagogę z XVI w., osobliwą wieżę strażacką i remizę z malowidłem przedstawiającym m.in. strażaczkę o twarzy Mony Lisy.

Mszę św. mieliśmy w XVII- wiecznym Kościele Zwiastowania NMP przy klasztorze sióstr brygidek, który w czasach sowieckich zamieniony był na szpital psychiatryczny, a kościół służył jako magazyn. Niestety, z bogatego barokowego wystroju świątyni niewiele przetrwało do naszych czasów, jedynie pięknie zdobione portale wejściowe z datą 1642 r.

U wylotu dawnej ulicy Brygidzkiej, dziś Karola Marksa(!) przy placu Sowieckim zobaczyliśmy najcenniejszy zabytek sakralny Grodna – Bazylikę Katedralną św. Franciszka Ksawerego. Pierwotnie należała do jezuitów, swoim wyglądem przypomina kościół Il Gesu w Rzymie. Była jedną z największych świątyń barokowych na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej (60 m dług. i 30 m szer.). Zachowała się dzięki niezwykłej odwadze oraz determinacji parafian, którzy po II wojnie światowej mimo komunistycznego zakazu odprawiania mszy i braku duszpasterza, gromadzili się w każdą niedzielę i święta w l. 1960-1988, by się modlić, śpiewać religijne pieśni i manifestować siłę swej wiary. W ten sposób nie dopuścili do zamknięcia świątyni. Dziś po gruntownej renowacji przeprowadzonej dzięki pomocy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP możemy podziwiać wspaniałe barokowe wnętrze z ołtarzem głównym uznawanym za jedno z największych dzieł XVIII-wiecznej snycerki. Spośród kilkunastu ołtarzy bocznych wyróżnia się ten w prawej kaplicy, gdyż znajduje się w nim otaczany wielką czcią, maleńki, malowany na miedzi cudowny obraz Matki Boskiej Kongregackiej, zw. Studencką lub Rzymską. Został bowiem przywieziony w 1664 r. przez Radziwiłłów z Włoch. Studenci i uczniowie tłumnie nawiedzają to miejsce, by polecić się opiece Maryi przed ważnymi egzaminami. Byliśmy świadkami nabożeństwa różańcowego w języku polskim z charakterystycznym kresowym zaśpiewem. Podobno co trzeci mieszkaniec Grodzieńszczyzny jest z pochodzenia Polakiem.

Ujęła nas niezwykła gościnność, z jaką zostaliśmy przywitani przez pracowników restauracji, gdzie mieliśmy zjeść obiadokolację. Już z daleka dał się słyszeć niski głos akordeonisty przygrywającego ubranej w ludowy strój koleżance, która przed drzwiami wejściowymi częstowała nas pięknym zdobionym chlebem i solą.

Drugiego dnia rano rozpoczęliśmy zwiedzanie od Cmentarza Farnego w Grodnie z kwaterą polskich żołnierzy z roku 1920 oraz grobem Elizy Orzeszkowej i jej drugiego męża – cenionego adwokata – Stanisława Nahorskiego. Pochowani zostali na najstarszej na Białorusi nekropolii, którą można porównać z wileńską Rossą czy lwowskim Łyczakowem. Niestety, cmentarz nie został zakwalifikowany przez współczesnych urzędników jako zabytek i niszczeje na naszych oczach. Znikają żeliwne krzyże, tabliczki wykradane na złom. A przecież tutaj spoczywają obrońcy Grodna przed sowieckim atakiem 17 września 1939 r. Wśród nich Tadziu Jasiński 13-letni chłopiec przywiązany do radzieckiego czołgu jako żywa tarcza. Uratowany przez sanitariuszki, wykrwawił się w grodzieńskim szpitalu. Gen. Władysław Sikorski obiecał walecznemu miastu Order Virtuti Militari na wzór Lwowa i Warszawy. Niestety, obietnicy tej nie udało mu się wypełnić. Może nasza pamięć o najdłużej opierającym się inwazji sowieckiej mieście chociaż częściowo spłaci ten dług wdzięczności…

Po obejrzeniu chluby prawosławnego Grodna, czyli Cerkwi św. św. Borysa i Gleba z XII w., wreszcie udało nam się zobaczyć rzekę Niemen. Jej bliskie sąsiedztwo spowodowało, że z wysokiej skarpy w XIX w. osunęła się połowa zabytkowej świątyni. Zwiedzający mogą podziwiać część kamiennej elewacji z majolikowymi krzyżami, zaś zniszczone ściany zastąpiono drewnianymi. Do dziś zachowały się w murach wewnętrznych oryginalne gliniane dzbany, tzw. garnki – głośniki mające poprawić akustykę. Jeszcze tylko zbiorowa fotografia z widokiem na wijący się w dole majestatyczny Niemen, „domową rzekę” Mickiewicza i wyruszamy w drogę do… Czesława Niemena.

Stare Wasiliszki

Z Grodna wyjechaliśmy prostą niczym pas startowy, świetnie utrzymaną szosą w stronę rodzinnej miejscowości znakomitego piosenkarza, multiinstrumentalisty i kompozytora, autora m. in. takich przebojów jak: „Dziwny jest ten świat”, „Sen o Warszawie”, czy „Wspomnienie”. Najpierw ujrzeliśmy monumentalny kościół pw. św. Piotra i Pawła, który powstał w podobnym czasie co nasz parafialny w Krościenku, również w stylu neogotyckim. W środku znajduje się tablica upamiętniająca najsławniejszego mieszkańca tej dziś wyludniającej się już zupełnie wsi. Mała drewniana, niepozorna chatka przy drodze stała się muzeum przed 8 laty, a w środku, jakżeby inaczej, jedyna w swoim rodzaju muzyka i niepowtarzalny głos Czesława Wydrzyckiego, bo takie było prawdziwe nazwisko artysty. Tutaj się urodził w 1939 r., a przesiedlony wraz z rodziną w 1958 r. zaczął robić karierę w powojennej Polsce. Mnóstwo pamiątek, zdjęć, nagrań, pianino, gitara, gramofon, telewizor z programami o Niemenie, jego rysunki, instrumenty, kwiaty…, jednym słowem: zaczarowane miejsce.

Wśród wielu rzeczy, jakich uczymy się od Niemena, jest ta, że można nazwać „wielką” maleńką wioskę , w której się urodziliśmy. On nigdy nie wypierał się i nie wstydził swojego pochodzenia. „Był dumny z Wasiliszek” – mówił przewodnik w muzeum. Śpiewa o tym w piosence pt. „Coś co kocham najwięcej”. Na koniec znów lekcja gościnności, bo w jednym z pokoi czeka na nas taca z pysznymi koreczkami z chlebem i popularną na Białorusi słoninką.

Kolejne części relacji na temat zamków Radziwiłłów w Mirze i Nieświeżu oraz Sapiehów w Różanach, a także o domach rodzinnych Mickiewicza i Kościuszki, stolicy Białorusi – Mińsku i twierdzy w Brześciu nad Bugiem już wkrótce na stronie parafii i na łamach czasopisma „Dębina”.

Alina Kmonk
GALERIA ZDJĘĆ 1
GALERIA ZDJĘĆ 2