List Maryi do Syna… pisany dwa tysiące lat później

Zawsze, gdy przyjmujecie mojego Syna, moje serce drży jak w dniu Zwiastowania. Boże Narodzenie jest wtedy, gdy przestajecie myśleć, że poradzicie sobie sami i uczycie się wyciągać ręce do nowo narodzonego Dzieciątka. Gdy nie boicie się wejść do groty, gdzie czasem ogarnia was znużenie i ciemność i wydaje się, że wszystko straciło sens. Ale to jest moment, kiedy Boża światłość rodzi się w waszych sercach.

Wydaje mi się, że to było wczoraj. Poruszałeś się we mnie, a ja nawet nie przeczuwałam, do jak wspaniałej przygody zaprosił mnie Pan. Dziecko na zawsze zmienia życie matki, ale w moim przypadku to było coś niepojętego.

Przeżywałam coś na kształt niebiańskiego snu. Z drżeniem wspominałam światłość, która nagle ogarnęła mnie z góry, ale przecież poza tym moja codzienność w niczym się nie zmieniła. A tymczasem Ty rosłeś.

W ciszy patrzyłam, jak stajesz się mężczyzną, a łzy zdumienia i radości spływały mi po policzkach, gdy łagodnie wypowiadałam Twoje imię.

Nie przeczuwałam, że światłość, która wdarła się do mojej ubogiej chaty w Nazarecie i otworzyła Bogu na oścież drzwi mojego serca, wkrótce zgaśnie, a świat pogrąży się mroku niezrozumienia, wrogości i przemocy między ludźmi.

Tymczasem Ty rosłeś. Pomagałeś ojcu w warsztacie, bawiłeś się z dziećmi, pędziłeś beztroskie życie w wiosce, choć czasem niespodziewanie poważniałeś i w zadumie spoglądałeś w dal.

Już wtedy pragnąłeś dotrzeć do wszystkich, uleczyć rany, podnieść upadłych, zasiać w historii ziarno miłości. Mój Syn, choć w istocie Syn ludzkości. I już wkrótce nie mój, lecz Chleb dla wszystkich złaknionych.

I oto, kochany Synu, dzisiaj też masz przyjść na świat. Twoje narodzenie stało się świętem światełek, kolorów i muzyki. A przecież odnajdą Cię przede wszystkim ci, którzy potrafią odnaleźć prostotę i ubóstwo groty. Ci, którzy nauczą się rozpoznawać bicie Twojego serca, jak ja, gdy tylko poczułam Cię w swoim łonie, ci, którzy marzą o pokoju i przyszłości pełnej nadziei, głosząc obietnicę uwolnienia, o którym mówił Anioł, zwiastując mi Twoje nadejście.

Jest Boże Narodzenie, kochani. Po dwóch tysiącach lat chcę was zachęcić do dobrego przygotowania na Jego przyjście.

Boże Narodzenie jest wtedy, gdy przestajecie myśleć, że poradzicie sobie sami i uczycie się wyciągać ręce do nowo narodzonego Dzieciątka. Gdy nie boicie się wejść do groty, gdzie czasem ogarnia was znużenie i ciemność i wydaje się, że wszystko straciło sens. Ale to jest moment, kiedy Boża światłość rodzi się w waszych sercach.

Boże Narodzenie jest wtedy, gdy niezależnie od okoliczności potraficie dostrzec wartość, jaką jest rodzina, zatrzymać się, słuchać, rozmawiać. I gdy stać was na serdeczny uścisk, od którego zaczyna się rewolucja czułości.

Zburzcie mury egoizmu, pokonajcie opór, przezwyciężajcie śmiertelną ciszę i uściśnijcie waszych bliskich – prawdziwie, serdecznie. Nieważne, czy jesteście w rozsypce, przygnieceni ciężarem życia.

Wspaniałą rodziną jesteście nie wtedy, gdy wasza codzienność i rachunek w banku są w porządku, lecz wtedy, gdy macie odwagę kochać się zawsze i ciągle od nowa.

Boże Narodzenie jest wtedy, gdy troszczycie się o matki i kobiety, wciąż często lekceważone i dręczone, choć przecież to one noszą w sobie życie.

Boże Narodzenie jest wtedy, gdy staracie się odnaleźć Boga nie tylko w tym zimnym grudniowym dniu, ale w zwykłych, codziennych sprawach. W zaangażowaniu w pracę, w trudnej do osiągnięcia równowadze życia. Pamiętajcie, że z woli Opatrzności Matką Syna Bożego została biedna dziewczyna z nieznanego Nazaretu. Jeśli mnie Bóg uczynił wielkie rzeczy, może je uczynić także wam.

Kiedy był Dzieckiem, ciągle go przytulałam. Wy także w to Boże Narodzenie obdarujcie matczynym uściskiem kogoś, kto jest sam, a może chory, może rozczarowany, smutny lub bezsilny.

Zawsze, gdy przyjmujecie mojego Syna, moje serce drży jak w dniu Zwiastowania. Otwórzcie Ewangelię, słuchajcie Go i rozmawiajcie z Nim. Zapalcie w domach świecę i usiądźcie przy stole całą rodziną: matki, ojcowie, dzieci i dziadkowie. Cieszcie się pięknem Bożej miłości w cichości serca i w pełnych miłości spojrzeniach.

Tego Wam życzę z całego serca. Mama.

Ks. Francesco Cosentino – włoski kapłan.